Via Ferrata Johann Kletterstein 0

Nasza przygoda z Via Ferrata Johann Klettersteig zaczęła się zakwaterowania w uroczym miasteczku Ramsau am Dachstein. Rano sprawdzamy pogodę i ruszamy samochodem na płatny parking przy kolejce linowej na Dachstein - gdzie rozpoczyna się podejście. Przez chwilę rozważamy zaparkowanie na dole by oszczędzić (20 eur sic!), ale patrząc na poziomice i godzinę uznajemy, że warto jednak podjechać. Wygląda na to, że pogoda nam sprzyja, pogorszenie ma być dopiero późnym popołudniem, ale wtedy to my już będziemy dawno na dole - taki plan! :) 

Spod kolejki schladming www.schladming-dachstein.at ruszamy do schroniska Suddenhutte. Zaczynają się przepiękne widoki, a nad naszymi głowami droga powrotna. Wracamy kolejką, ostatnia będzie o 17:30. Jest 8:20 rano.

 

fot. schronisko Suddenhutte

 

 

 

Ruszamy ze schroniska stromym podejściem pod ferratę. Początkowo zeszliśmy lekko ze szlaku wchodząc w niewygodne piargi, ale szybko go odnajdujemy i dalej nie mamy już problemu z podążaniem za czerwonymi kropkami. Szlak jest dobrze oznaczony nawet jak na mgłę. Po drodze mijamy ubezpieczone liną przejścia przez litą skałę. Są na tyle łatwe, że nie zakładamy jeszcze lonży.

 

Ferrata zaczyna się od razu trudnością E. To lekko przewieszony fragment obity stalowymi prętami. Jak czytamy w przewodniku, to nasze "być albo nie być", więc po krótkim wysiłku czujemy satysfakcję, że "teraz już z górki". 

fot. początek ferrraty.

Idąc dalej czujemy niesamowitą ekscytację wielką ścianą, która w chwilach przejaśnienia majaczy nad naszymi głowami. Zaczyna lekko padać i pojawia się śnieg. Na razie w ilościach, powiedzmy... rozsądnych. Jednak wraz z wysokością ściegu jest coraz więcej, czasem pod kolana. Jako, że temperatura utrzymuje się w okolicach 0-1 stopnia, to śnieg jest lepki i wyjeżdża spod butów.

 

Przez te parę pierwszych godzin mija nas tylko jedna osoba. Idzie na lekko w butach z siatki - współczujemy mu w myślach, bo nasze buty jedne z gore drugie bez - ale jednak ze skóry, powoli zaczynają nasiąkać wodą.

Licząc, że najgorsze za nami - dochodzimy do pięknej gładkiej skały, mokrej i trudnej do przejścia. Zauważamy, że trudność w poruszaniu się po śniegu jednocześnie asekurując się lonżą - jest naprawdę duża i wyraźnie spada nam tempo. Nie robimy nawet dłuższej przerwy, jedynie batonik i ciśniemy dalej. 

 

 

Odliczamy tabliczki informujące nas o wysokości i kalkulujemy w głowie czy wyrobimy się na gondolę na dół... Ściana jednak nie odpuszcza i do samego szczytu trzyma nas we mgle i niecierpliwości kiedy koniec. 

 

Ostatni odcinek, teoretycznie łatwy, bo w połogu (lekko nachylony) sprawia nam największe trudności, bo nogi wyjeżdżają na mokrym śniegu. Trzeba się mocno trzymać rękami stalowej liny! 

 

Dochodzimy wreszcie na szczyt, robimy zdjęcia już w niezłej ulewie i chowamy się w schronisku  - bo o dziwo, na samych szczycie znajduje się Seethalerhütte am Dachstein na wysokości 2,740 m.

Zdjęcie ze strony https://www.schladming-dachstein.at/ - zalewa nam aparat i nie mamy więcej zdjęć!

Niestety nic nie widać, ale za to ulga, że zdążyliśmy i ciepłe schronisko poprawia nam humory.

Droga do gondolki to 40 minut łatwego przejścia po wyratrakowanej trasie po lodowcu. 17:15 zjeżdżamy na dół.

Wnioski? Ferrata jest przepiękna, ale należy obserwować prognozy z dużym wyprzedzeniem. Zastany przez nas śnieg to nie kwestia jednego dnia opadów. Kilka słonecznych dni nie wysuszy nam drogi. 

 

 

Komentarze do wpisu (0)

Infolinia:

Telefon: 22 620 36 76

Email: sklep@multanex.pl

więcej więcej
Waluty
Zaloguj się
Nie pamiętasz hasła? Zarejestruj się
Producenci
 
 
do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper Premium